Wikipedia
mi podpowiada, że kultura to ogół wytworów ludzi, zarówno materialnych i
niematerialnych: duchowych, symbolicznych (takich jak wzory myślenia i
zachowania). Gdzie ma swoje granice dobrego smaku? Gdzie zaczyna obrażać?
Założę się, że na takie pytania każdy ma
już swoją odpowiedź. Jedni powiedzą, że kultura to dzisiaj wszystko i każdą sztukę,
dzieło a nawet rzecz da się pod to podpiąć. Powiedzą też, że mamy wolność słowa
i nikt nie powinien mówić artystom co i jak mają robić. Drudzy powiedzą, że są
sprawy, o których mówić się nie powinno, bo są zbyt intymne. Jeśli jednak
artysta ma wielką potrzebę przedstawienia swojej wizji na taki temat, powinien
zrobić to w sposób, który nikogo nie urazi. Każda z tych grup ma rację,
niepodważalną, ale kiedy okazuje się, że coś już powstało i znaleźli się
ludzie, którzy chcą dane dzieło zobaczyć inni mogliby to uszanować. Z kolei wystawiający
powinni uszanować tych, którzy nie mają ochoty na ich twórczość patrzeć czy jej
słuchać. Oczywiście nie zawsze pogodzenie dwóch znacznie różniących się
poglądami grup jest możliwe, a wielka szkoda. Brak kompromisów prowadzi do
frustracji po jednej ze stron, a w konsekwencji do wyładowywaniu swojej złości
jeden na drugim.
Spektakl Rodriga Garcii, argentyńskiego
reżysera, "Golgota Picnic" wzbudził w Polsce duże zainteresowanie. Z resztą
nie tylko u nas. Sztuka od 2011 roku wzbudza skrajne emocje w wielu krajach na
świecie. I gdyby nie to ogólne poruszenie Kościoła prawdopodobnie nigdy nie
dowiedziałabym się o istnieniu „Golgoty Picnic” czy samego Garcii. Tak jak
niedawno jeden z polityków dziękował mediom za swój dobry wynik w ostatnich wyborach,
teraz ludzie, którzy po jej wysłuchaniu albo przeczytaniu w internecie
scenariusza spektaklu są nim zachwyceni, mogą podziękować bojkotującym. Wyobraźcie
sobie, że bojkotować też trzeba umieć. Protest przeciwko sieci Tesco nam nie
wyszedł, bo nie miał tak naprawdę sensu (pracę straciliby nasi rodacy, podobnie
z resztą miejsce zbytu wytwarzanych produktów). Protest z LPP, bezpodstawny czy
nie też nie wyszedł. Tym razem bojkotujący osiągnęli odwrotny od zamierzonego
efekt, bo pomimo odwołania pokazów przedstawienia na poznańskim Malta Festival,
o manifeście światopoglądowym argentyńskiego reżysera dowiedziała się cała
Polska. Sami bojkotujący w oczach wielu Polaków zyskali wizerunek cenzorów,
którzy będą zamykać niepoprawnym artystom usta.
Dwa ostatnie posty, które ukazały się
dzisiaj na blogu – recenzje książki „Z moim synem na fejsie” i płyty „Jezus
Maria Peszek” – prezentują poniekąd niepoprawne wizje świata. Janusz L.
Wiśniewski ustami swojej matki pokazuje, że piekło to nic złego, wręcz
przeciwnie jest wyjątkowo ciekawym miejscem z intrygującymi osobistościami.
Maria Peszek w swojej płycie raczej ironicznie przeprasza Polskę, bo nie chce
przelewać za nią swojej krwi. Mówi, że nie chce mieć dzieci i stanowczo twierdzi,
że leży i nie wierzy. Gdyby doba miała więcej niż dwadzieścia cztery godziny
pewnie znalazłabym jeszcze więcej przykładów sztuki, która wyraża opinie
artystów i choć nie jest poprawna, to z pewnością jest wartościowa pod kątem
estetycznym, dźwiękowym czy jeszcze jakimś innym. The Krasnals i ich „Bitwa pod
Grunwaldem”, przez którą do prokuratury zostało złożone doniesienie o znieważeniu
o. Tadeusza Rydzyka i papieża Jana Pawła II. Tęcza na Placu Zbawiciela w
Warszawie autorstwa Julity Wójcik. Kobieta twierdzi, że tworząc instalację nie
miała zamiaru robić z niej pomnika osób LGBT, ale chyba niewielu chciało w to
uwierzyć, bo od 2012 roku „Tęcza” płonęła już kilka razy, dostało jej się też
jajkami.
Łatwiej jest organizować protesty czy bojkotować
niż próbować zrozumieć drugiego człowieka. Dotyczy to zazwyczaj obu stron
konfliktu. Czasem sama mam ochotę odwrócić się na pięcie i udawać, że nie
słyszę. Scenariusz „Golgota Picnic” zwyczajnie mi się spodobał. Mimo to czasem
chodzę do Kościoła. Nigdy nie robię tego z przymusu i zawsze słucham. Czasem tylko
staram się pominąć kazanie, bo doprowadza mnie do szewskiej pasji. Ten jest
zły, ta robi źle. Poza tym temu nie wolno iść do Komunii, bo ma żonę rozwódkę. No
ale przecież kocha ją całym sercem. Ją i tylko ją. A Kościół mu powie, że nie
może i już. Jest gorszy? Raczej lepszy, bo mimo wszystko nadal wierzy, że tam
na górze go kochają i On sam kocha tych z góry bezgranicznie i bezwarunkowo. Wdałam
się w jakieś wywody, a chodzi mi tylko o to, że może i robię to źle, może nie
jestem w tej dziedzinie mistrzem, ale staram się słuchać. Nawet nie wiecie jak
często się nie zgadzam z tym co słyszę. Nie wiecie jak często myślę sobie, że
mój rozmówca nie wie o czym mówi albo, że mówi źle, ale słucham nadal. Tak,
szczycę się tym, że chociaż próbuję rozmawiać, ale głupia jestem w tej swojej
dumie. Nie wszyscy ludzie wiedzą przecież, że rozmowa polega na mówieniu i
słuchaniu. Niektórzy chcą tylko mówić. Wyrzucają swoją kwestię i idą dalej
szukać kogoś, kto z nimi „porozmawia”.
Dla tych, którzy chcą posłuchać, a
raczej przeczytać fragment, który kończy „Golgotę Picnic”:
„
Nie mamy racji, gdy mówimy, że bogaty nie posiada żadnej mądrości.
Jak
gdyby ten, kto posiada bogactwo, nie miał czasu na to, by robić swoje z pomocą
wiedzy.
"Bogaty
jest zawsze ubogi na duchu" - tak mawiają nicponie i nieudacznicy, którzy
nie są wzorem mądrości. Twierdzę, iż Bernie Ecclestone i Emilio Botin są
mądrzejsi od Petera Sloterdijka i Žižka.
Nagromadzone
bogactwo utrzymuje człowieka w okrutnym i ostrym kontakcie ze światem.
Lepiej
zna zawiłości duszy ludzkiej Amancio Ortega, właściciel Zary, niż sam Sigmund
Freud.
Myśli
skąpca są głębsze od myśli mnicha. Jeżeli chcesz dowiedzieć się czegoś o sensie
życia, nie trać czasu ani pieniędzy na bilet do Indii, aby odwiedzić Dalajlamę.
Lepiej będzie spędzić pięć minut z członkiem zarządu Coca-Coli w Madrycie, o
ile uda się z nim umówić.
Im
więcej wpływów i korzyści, tym większa wiedza.
Właściciel
Ikei wie lepiej niż ktokolwiek inny, z czego zbudowana jest Ziemia oraz co
rośnie i buduje się na Ziemi - o skórach, które szybko się starzeją, o
nagromadzonych godzinach wyczerpującej pracy. Wie również lepiej niż ktokolwiek
inny, z czego składają się marzenia ludzkie.
Mądrzy
są bogacze, dlatego są celem naszego gniewu.
Prorocy,
którzy nakazali nam nienawidzić bogatych, odwrócili naszą uwagę i okazuje się,
że to oni, nie kiwając palcem i po kryjomu, nie robili nic, tylko knuli, by się
wzbogacić, żeby przejść na drugą stronę, żeby nas opuścić.
Prorocy
socjalizmu po trochu oddawali w ręce bogatych zdrowie i edukację biednych oraz
zarządzanie lotniskami.
Jeśli
chcesz znaleźć swoją ścieżkę, już wiesz - za kilka euro możesz kupić iPhone'a 4
z mapami Google'a.”
I link do całości scenariusza:
fot. snapshotsfromwarsaw.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz